Forum nasz deutschland Strona Główna nasz deutschland
Dyskusyjne forum naszego Deutschland
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O NICZYM
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum nasz deutschland Strona Główna -> Nasze amatorskie filozofowanie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scientia_vinces
Gadula



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wien

PostWysłany: 19 Wrz 2006, Wto 2:08    Temat postu:

Pochwalony!

Titania napisał:
Jezeli Sigi nie czul sie zbulwersowany moim rozkazem to tez nie powinnas podszywac sie za straznike porzadku tutaj na forum.

Czyli co? Potępiać Holocaust wolno wyłącznie Żydom, a jeżeli Żydzi milczą to i reszta świata mordę w kubeł?

Nie mam czasu Titanio na dysputy kto i w jakiej kolejności co powiedział i co wobec tego rzec ma następny albo i czego mówić nie powinien, bo tamten już oznajmił, albo i przemilczał...

Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scientia_vinces
Gadula



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wien

PostWysłany: 20 Wrz 2006, Śro 23:18    Temat postu:

Pochwalony!

SAPIENTI SAT I

Proszę państwa mamy forum!
Zapraszamy do rozmowy,
bo tematu nam do sporu,
nie brakuje, zawsze nowy...

Gdyby jednak brakowało,
zawsze można rezolutnie,
wszyscy razem, grupą całą,
dosiąść kogoś przeokrutnie...

Bo ta przecież to i owo,
u sąsiadów tamto jeszcze...
Wers i zdanie, słowo w słowo...
Tutaj przytyk jeszcze zmieszczę!

Tyle w nas jest wspaniałości,
iż miast rozmów żniwo zbierać,
dusim się tu w pętach złości...
Szerzej morda się otwiera...

Kto dziś ładniej dopiec umie?
Który zadrwi najkunsztowniej?
Jaki pierś w swej pysznej dumie,
dalej wypnie tu szykownie...

Lepszyś słowem, mocnaś duchem?
A więc zatem to przypadek,
że się wtedy czujesz zuchem,
kiedy kogoś kopniesz w zadek?

To jest format przewspaniały,
w gębie słodkość błoga taka,
czuć się wielkim, może mały...
bo zasadził był kopniaka...



Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scientia_vinces
Gadula



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wien

PostWysłany: 02 Lis 2006, Czw 16:43    Temat postu:

Ech, nawet pokaszleć sobie spokojnie nie można... Człowiek chciałby się porządnie wychorować, poapsikować sobie w takcie 3/4 (tableteczki trzy, a syropek cztery razy dziennie) i rozkosznie pogorączkować sobie w stercie chusteczek do nosa... No i kurde mol, no... nie da się... Bo mnie coś ciągnie do klawiatury... żeby napisać coś... znaczy się naturalnie, rzecz jasna, oczywiście, takie małe coś... jak zwykle O NICZYM... Tak jakby.


Pochwalony!

Może żeby tak zupelnie od niczego nie zaczynać, zacznę dla jasności od manifestu: Lubię piwo (też jasne)... z okolic dowolnych (z Rejkjawikiem włącznie)... Ja zwyczajnie bardzo lubię piwo. Najzwyklejsze... Jakoś... nie przywiązuję większej wagi do święcących się etykiet z nadrukiem – w języku łacińskim chociażby - poświadczającym elitarną przynależność. Uwielbiam piwo. Niby prymitywny trunek... ale... jakże szczery smakiem, uczciwy kolorem... rzadki przymiot - i w kuflu i poza nim. Jasne. Yyyy... ale nie o piwie chciałam... byłoby grzechem włączyć piwo w jego wspaniałości do zbioru... tak jakby... "O NICZYM"...

Tak się zastanawiałam ostatnio sącząc powoli aspirynkę (właściwie poooooowoli sącząc, bo między jednym, a drugim miniłykiem trzeba było mi zrobić przerwę na krzywienie mordki okrutnie) ... jak ciężki los przypada wybranym... Takim wybranym w dowolnym tego słowa znaczeniu - Mesjaszom, Jamesom Bondom, współczesnym Williamom Wallesom, obecnym Zorrom i Robin Hoodom, psia kość, Spidermanom i terminatorskim Johnom Connorom... Znów się musiałam skrzywić. Tym razem winy nie zrzucam jednak na aspirynkę, a raczej na... no i tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy... tak jakby... O NICZYM.

Los tych wybrańców... tych, którzy dla nas... za nas...
To straszne. (Prawie tak straszne jak to, jak piwa braknie – dodam, by było wiadomo o jakim kalibrze katalizmu mowa). Tragedia. Taki Spiderman na przykład. Koleś fruwa po Manhattanie jako ucieleśnienie męstwa, odwagi i honoru, a my go za to w niebieskich rajtuzach na ekran! Bum! Ja sie tam nie znam – osobiście nie mam takich niebieskich elastycznych... tych tego... ale mam jakoś... eeee... wątpliwości, czy te rajtuzki Spiderman ... albo czerwone majtki sobie Superman aby na pewno sam wymyślił – dla dodania sobie szacunku... powagi... To tak jakby walczyć o prawość mieczem zarzutów dawno już tępych...
Albo taki Janosik! No nie wiem... ja tylko na pierwsze piętro muszę... a ten kycał nad poziomem morza cholera wie z jaką tam rozpiętością i amplitudą, na zadyszkę czasu nie miał, ale na stworzenie projektu funduszu socjalnego chwilę znalazł. A nagroda? Kalesony i to do tego... o zgrozo... z paskiem z boku! To tak jakby próba wyzwolenia, wsród armat fałszywych, tych, którzy wolność piszą w swych hymnach, w swych kropkach i przecinkach...


To takie oczywiste. Bohaterom przysługuje przecież tylko jedno prawo. Do woli można im nas ratować, nas wybawiać, nas uświęcać, nam pomagać, nas uszczęśliwiać... No, powiedzmy, że niektórym przysługuje jeszcze jakaś data, rocznica, święto... dni wolnych nam nigdy przecież dość. I to jest hmmm... przynajmniej ciekawe... ale jeszcze coś warte jest uwagi... (bez "tak jakby"). Wiem, wiem... Bond jeszcze szaleje, ale ten, no... Zorro chyba już kopnął w kalendarz? Gdzież jest grób, na którym mogę poszeptać do Robin Hooda? Co? Jakto nie ma? Aaaaa... nie ma bo to o symbol chodzi, tak? A czego niby symbol? Widział ktoś gdzieś to kiedyś ostatnio? Nie bo to taka bajka, baśń, mit i legenda? Takie nierealne? Nierzeczywiste? Hmmm... cybernetyczne ... tak jakby...
Może trzebaby się tylko rozejrzeć? Dokładniej się przyjrzeć... Nie może przecież, do jasnej Anielki, tak być, żeby już nie było wcale żadnych prawdziwych bohaterów, o których można spokojnie zapomnieć. Musi być. Jakiś. Jeden chociaż. Taki bohater. Albo przynajmniej taki... tak jakby bohater... którego można - tak jakby - zlekceważyć...

Chora jestem, proszę wybaczyć te majaczenia... ale jak już zaczęłam... to i pofantazjuję sobie dalej... Hmmm... Taki TakJakbyBohater... najlepiej niech nie robi na początek nic. Zero aktywności. To ogromnie ułatwia inscenizację pod tytułem "wejście smoka" alias "objawienie wyzwoliciela wolnych i wybawiciela zadowolonych" sive "rozgrzeszyciela win niebyłych"... Potem... yyyy... potem może jakiś przytykowy akt heroizmu pod adresem cudzej działalności? Koniecznie w formacie bohaterskim oczywiście! Z aluzją, z sugestią, z obrazą, z wyrzutem, z zarzutem, z brakiem scenariusza, z brakiem wyrozumienia, z brakiem dowodów ale z errorem 404 i z myszką... ale bez kabla... ze wszystkimi ekstrasami jednym słowem.
Tak jakby ekstrasami.

Tak. To pewnie by wyszło... Sukces na całej liniiiiiii...
Tak jakby sukces.
Ale na pewno sława! Uwaga!...
niech słowo posłuży za dowód...
Moje jak i Twoje.
Dowód, iż bohaterów głodniśmy strasznie.
Bohaterów?


Tak jakby...

Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
daysleeperHH
Megauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: miasto byznesu i rozpusty

PostWysłany: 05 Lis 2006, Nie 16:10    Temat postu:

ja tam wole myszke z dzyndzelkiem ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DOMINICZEK
Gigauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 07 Lis 2006, Wto 18:50    Temat postu:

Cytat:
Może żeby tak zupelnie od niczego nie zaczynać, zacznę dla jasności od manifestu: Lubię piwo (też jasne)... z okolic dowolnych (z Rejkjawikiem włącznie)...

Slyszalem, ze w Reykjawiku najlepsze sa naiwne malolaty a nie jakies tam pifsko... Embarassed

Juz od pewnego czasu mysle sobie nad zalozeniem nowego tematu pod tytulem O WSZYSTKIM. Nawet uwzglednilem to juz w opisie niniejszej kategorii. Czym dluzej sie jednak nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaja mi sie te tematy bardzo pokrewne. Nie zawiera NIC tez WSZYSTKIEGO? No co najmniej za to WSZYSTKO zawiera z pewnoscia NIC...

Pewne jest, ze pisanie w tutejszym miejscu jest bardzo odprezajace. Czlowiek siada sobie do komputerka, wlancza go, otwiera temacik i... pisze sobie... ot tak poprostu... Moze przyzwyczaje sie tutaj to tego (bardzo cichego moim zdaniem) zakatka...

Zaczynajac swego czasu swoja droge zawodowa z wielkim szacunkiem patrzylem na firme, w ktorej to zaczalem swoja pierwsza prace. Wiecej jeszcze powazania mialem w stosunku do calej naszej niemieckiej gospodarki - hight tech, Exportweltmeister, Ordnung muß sein, jawohl! Zadziwiajace wydaje sie to, jak moze zmienic nasze swiatopoglady perspektywa patrzenia z ktorej obserwujemy jedno i to samo...

"Widzi Pan. W kazdej firmie znajdzie Pan kilku ludzi, ktorzy beda ciagneli (krowe - tak to wyrazil) do przodu: to Ci, ktorzy przychodzac do pracy nie mysla juz od samego poczatku o popoludniu, o jej zakonczeniu; to Ci, ktorzy maja na ogol za malo czasu a nie jego nadmiar; i to wreczcie tez Ci, ktorzy ida do domu czesto z poczuciem (ciagle) nodokonczonego zadania... Ale znajdzie Pan tez conajmniej tylu, ktorzy ciagna (ta krowe - nie zapomnijmy) za ogon..."

Nieraz nasze swiatopoglady zmieniaja sie evolucyjnie. Tak, ze nieraz tego nie zauwazamy. A nieraz nastepuje to bardzo raptownie. Potrzebowalem jedynie kilku tygodni, by zrozumiec, ze Ci za ogon ciagnacy stanowia wiekszosc, i to znaczna do tego... Ludzie, ktorym wazniejsza jest przedwczorajsza plotka, niz pilnie na cos tam (na nic waznego oczywiscie na ogol) czekajacy klient. Ludzie ktorzy w zime planuja juz swoj urlop letni i juz wtedy o nim zaczynaja rozmawiac, a to glownie po to, by po skonczonym urlopie letnim, moc planowac juz ten zimowy... Ludzie, ktorzy chetniej daza do porazek innych, zamiast pracowac nad soba i swoim wlasnym postepem zawodowym... Ludzie, ktorzy jawnie majac malo pracy, zwalaja jej resztki umiejetnie na innych (tych zapracowanych, pilnych na ogol)... Ludzie, ktorzy regularnie piec przed iles tam stoja juz pilnie ubrani przy zegarku, by w tym momencie, gdy wskaznik sekundowy wejdzie na 00 przeciagnac swoja karte magnetyczna (zauwazmy high tech!)...

Wiem jedno - nastepny moj poscik w tej rubryce bedzie o Das Peter Prinzip. Nie zdecydowalem jeszcze jedynie, czy jest to bardziej o WSZYSTKIM czy o NICZYM...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
daysleeperHH
Megauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: miasto byznesu i rozpusty

PostWysłany: 07 Lis 2006, Wto 19:59    Temat postu:

to chyba topic , gdzei sie duzo wody leje
wienc nie dla mnie
zmykam stond
ja wole malolaty z mozambiku - tylko przedtem ogladam dokladnie co biore


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DOMINICZEK
Gigauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 07 Lis 2006, Wto 23:50    Temat postu:

Day, jesli nie znasz jeszcze, das Peter Prinzip bedzie
Ci sie podobal, gwarantuje! Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scientia_vinces
Gadula



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wien

PostWysłany: 07 Lis 2006, Wto 23:59    Temat postu:

Ja się tu w każdym razie, niezależnie od tego, czy o niczym, czy o wszystkim będzie ... (i przede wszystkim od tego, czym ten prinzipowaty Peter jeździ)... ustawiam w kolejce...
Czytadło o krowie... (a może to o świniach było lub baranach - proszę wybaczyć, jeśli znów coś mylę)... smakowało bowiem wybornie... Wink

Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DOMINICZEK
Gigauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 09 Lis 2006, Czw 23:06    Temat postu:

Krowa! Jednoznacznie krowa! Ona daje tylko mleko. No ostatecznie uszlaby byc moze jeszcze koza w zastepstwie... Ale probowalas juz kiedys doic barana? Smile)

White Boscabana... Dla niewtajemniczonych jest to tak zwany Soft-Drink o smaku pomaranczowym. Slyszalem, ze Dayowskie malolaty z Mozambiku lubuja sie w czyms takim - jest to obecnie ponoc calkowicie UP-TO-DAY i mega super IN! Cwicze wiec od pewnego czasu, co uszlo mojej generacji, kiedy to musielismy jeszcze wlewac "czysta" do coca coli, by na zewnatrz wygladalo to jak najbardziej "neutralnie"...
A wlasciwie nie zmienilo sie przeciez nic - wtedy cola (albo soczek) mieszany z alkoholem, dzisiaj to samo - tylko ze drozsze i wyposazone "superowa" nazwe, inne opakowanie, no i tez - co chyba najwazniejsze - juz wymieszane... Polecam w chwilkach refleksji - nieraz to lepsze od pifska! Wink

W takowe to narzedzia wyposazony, zabieram sie wiec dzisiaj do mojego juz z gory zapowiedzionego posciku. I prosze - nawet jesli coniektore stwierdzenia beda wydawaly sie nam ironiczne lub tez humorystyczne: niniejsze wywody maja jak najbardziej naukowe podstawy, ktore zostaly wypracowane poprzez Pana profesora dr. Laurence-a Peter oraz jego kolegi pana Raymond-a Hull juz w 1969 roku. Wyniki swoich badan opublikowali owi panowie w swojej ksiazce "The Peter Principle", a jej niemieckie wydanie - dla calkowicie nienasyconych wiedza - "Das Peter-Prinzip", Rowohlt Taschenbuch-Verlag, ISBN 3-499-61351-4. Polecam bardzo! Ksiazeczka jest ciekawa, nauczajaca i pisana lekkim - z humorystyczna nutka - slowem. Sam czytalem ta ksiazeczke juz pare ladnych latek temu, wlasnie w owym, w wyzszym posciku wspomnianym, przedziale swojego zycia - kilka wiec ladnych latek temu... I nie wiem, czy uda mi sie wszelkie jego wypowiedzi oddac w naszym ojczystym jezyku. Ale: checi ponad umiejetnosci! Smile Szukalem cosik na ten temat w polskim internecie, i tam mowa jest o "Zasadzie Petra". Wole wiec zostac juz przy naszym:

Das Peter-Prinzip


Objektem badan pana Peter byly hierarchicznie zbudowane organizacje panstwowe oraz duze firmy (koncerny), w ktorych to w ciagu wielu lat powstaly podobne struktury jak w tych jako pierwsze wymienionych. (Pyszny ten White Boscabana. Teraz dopiero zauwazylem, ze ma to w sobie zarowno cos boskiego jak i Bana... hehehehe... Wcale nie smakuje na alkohol, a jednak uspokaja jakos stres powszedniego dnia...). A wynikiem owych (wieloletnich) badan jest jego niepodwazalne stwierdzenie:

W organizacji hierarchicznej kazdy awansuje tak dlugo, az osiagnie prog wlasnej niekompetencji!

Acha! Cos takiego? A dlaczego niby to tak? Proste przeciez: w organizacjach hierarhicznych ludzie awansuja zawsze wtedy, gdy w szczeblu poprzednim wykazali sie czyms szczegolnym: czyli byli dobrzy, ambitni, no i kompetentni. W tym momencie, gdy osiagna stanowisko, na ktorym nie beda sie juz sprawdzali - czyli stanowisko swojej inkompetencji - nikt juz nawet nie pomysli o tym, by takiego to osobnika podac do nastepnego awansu! Ciekawe, prawda? (White Boscabana chyba mi sie konczy... Sad ). Cos w tym jest, co pan Peter nam tutaj sugeruje. Dobry nauczyciel - madry, ambitny, oczytany, zaangazowany - niekoniecznie musi byc dobrym rektorem, ekspertem od zarzadzania i "polityki"... Pana Peter-a wnioski z tego:

1. Po pewnym uplywie czasu kazda (!) pozycja jest zajmowana przez pracownikow, ktorzy nie sa w stanie, wykonywac (dobrze) swoja prace.

2. Praca jest przez tych pracownikow wykonywana, ktorzy nie osiagneli jeszcze swoj osobisty stopien nieumiejetnosci (niekompetencji).

Niewdzieczna prawda... Musze sie skrocac, by ten post nie byl za dlugi - wiec i tez nie za nudny - a tyle ciekawych rzeczy nam Pan Peter wykazal... Do tego mam jeszcze najwyzej dwa lyki tego pysznego White Boscabana... Ludzie siedza wiec na stanowiskach swojej inkompetencji i cierpia... A ze wszyscy jestesmy rozni, inaczej tez reagujemy na owa "prawde" zawodowa. Najczestsze zjawiska wymienia oczywiscie jaskrawie nikt inny jak nasz pan Peter:

1. Phonophilia - notoryczni telefoniarze.
2. Papierophobia - poniewaz papier przypomina mu prace, nie znosi taki to osobnik nawet namniejszego kawalka papieru - jego biurko jest CZYSCIUTKIE! (serio znam osobiscie takich osobnikow).
3. Papieromania - poniewaz duzo papierkow sprawia wrazenie duzej ilosci pracy, ich biurko jest przepelnione (to chyba ja Smile)
4. Przesadna porzadkowosc - wszystko jest calkowicie poporzadkowane - ale malo co zalatwione.
5. Tabula-Gigantyzmus - dazenie do najwiekszego biura/biurka.
6. Rigor cartis - wszystko jest zapisywane i strukturowane - nawet kto i gdzie i kiedy zakupuje w jakiej ilosci papier toaletowy. Zlosnicy pomysla tutaj byc moze od razu o certyfikacji wg. norm ISO 9000 Smile)
7. Strukturomania - znam to: moja ex. robila co miesiac przemeblowywanie Smile)


Coz... Pan Peter nie bylby przeciez soba, jesli stwierdzajac takie to fakty, nie proponowalby nam jednoczesnie strategii do pokonania takich to (nieuniknonych jego zdaniem) procesow. "Madre" organizacje - wiedzac dobrze o swoich slabostkach - stosuja conieraz owe metody, by przelamac hierarchiczne skostnienia (prosze, nie ma to nic ze starymi kosciami do czynienia!):

1. Seitliche Arabeske (boczna arabeska - nie ma to chyba nic ze skokiem w bok do czynienia).
Tutaj stwarza sie nowe zadanie dla niekopetentnego pracownika. Daje sie temu nowemu zadaniu jakis pieknie brzmiacy tytul (no czemu niby arabeska Smile) i poprzez to stwarza sie pozor, ze to "nowe zadanie" stanowi dla takiego jednoznaczny awans... "Dyrektor do spraw strategii ekspansji na rynki Bliskiego Wschodu" bylby takim swietnym tego przykladem - tym bardziej, jesli firma zajmowalaby sie na przyklad produkcja pojazdow snieznych Smile)

2. Geräuschlose Sublimierung (cicha sublimacja?).
W tym przypadku zostawia sie kandydatowi dzial jego odpowiedzialnosci. Zostaje taki na tym samym poziomie hierarchii, ale z biegiem czasu zabiera mu sie zarowno jego zadania, odpowiedzialnosc, jak i tez pracownikow...

Nie starczylo White Boscabana... Ciekawe ktora to strategia bylaby bardziej skuteczna na nastepnego forumowego smieciarza... Pozostaje mi jeszcze zacytowac z "dziwnostek Kasandry":

"Sa ludzie, ktorzy osiagneli stopien swojej inkompetencji w momencie swoich urodzin..."

Pozdrawiam milo forumowe towarzystwo i zycze wyspanej nocy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bukowski_
Gadula



Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 11 Lis 2006, Sob 18:00    Temat postu: o niczym

...auf Tic-Tac-Promotion-Tour:

DER TICTATOR HAT EIN EI VERRLOREN. ZWEIHUNDERRTTAUSEND DEUTSCHE RREICHSMARRK DEM, DERR DEM TICTATOR DAS EI ZURRÜCKBRINGT!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DOMINICZEK
Gigauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 11 Lis 2006, Sob 18:49    Temat postu:

Ei, Ei, Ei Verpoten.... Mr. Green

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Realny
Komentator



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Berlin, Du bist so wunderbar, Berlin...

PostWysłany: 18 Lis 2006, Sob 13:52    Temat postu:

Fajna jest ta teoria o Piotrusiu czy Peterku - logicznie rzecz biorac nawet "plausibel". Jednak nijak ma sie do historycznych danych. O awansie nie decyduja tylko kompetentnosc i pilnosc a i 100 innych faktorów jak witaminka B, przynaleznosc do firmy, dupolizostwo itd.

Podam kilka przykladów:

Na wielu królów Polski (tych elekcyjnych, bo dynastyczni to inna bajka) nie wybierano ludzi kompetentnych (a powinni to byc ci najlepsiejsi ze wszystkich - przeciez dalej awansowac sie juz nie da - powinni sie wiec perfekcyjnie sprawdzic w poprzedniej sluzbie, a i piastowac przedtem wysokachne stanowisko) - a wrecz przeciwnie, wybierano osoby wygodne, placace przed elekcja najwyzsze lapówki, niezagrazajace wlasnej pozycji itd.
Przykladami mozna sypac jak z rekawa.

No i moze cos nowszego - J. Schrempp, ex szef koncernu Daimler Chrysler zanim nim zostal popelnil gafe kosztujaca spólke (bagatela!) ponad 5 Mrd. EUR - zakup Fokkera. Mimo to, krótko pózniej zostal szefem DC. Jak to sie moglo stac? Czemu nie stanal próg wczesniej?
Wymienilem jego, bo to bardzo barwny przyklad - sa i inni.

Wskazuje to na to, ze awans jest nie tylko zasluga. Zatrzymywanie sie na "progu wlasnej kompetencji" najwyrazniej tez nie zawsze ma miejsce.

Przykladów odwrotnych, gdzie mnóstwo zdolnych ludzi tkwi na swoim stanowisku i nie bardzo ma szanse na awans jest tez bez liku - pewnie wszyscy znamy.

Mimo to, dzieki Dominisiu za ciekawy temat, animuje do myslenia... Wink

Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DOMINICZEK
Gigauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 18 Lis 2006, Sob 23:51    Temat postu:

No nie ma sprawy... Nawet gdy pominiemy juz owy fakt wyjatkow, ktore to reguly potwierdzaja, musze stanac jednak w obronie mojego ulubienca, pana Peter...

Owy to badal rzeczywiscie struktury hierarchiczne w Hameryce. Glownie w instytucjach panstwowych oraz w coniektorych duzych firmach (koncernach). A wynikami jego badan byly w skrocie przezemnie podane postulaty... Jeszcze raz polecam jak najbardziej jego ksiazke - lekko humorystyczna, lekko ironiczna, ale jednak z wieloma "prawdami"... W tym rozni sie wlasnie taki poscik od ksiazki, ze mozna w nim oddac jedynie czastki tego, co autor chcial nam wyrazic...

Elekcyjni krolowie... Nasza biedna ojczyzna - ile ona musiala juz zniesc... Lapowki, intrygi - znane byly one zreszta juz w starozytnosci - o Liberum Veto lepiej juz nie wspomne... Pan Peter mowi na to "Paternalistischer Zugang" - czyli dostep do hierarchii poza jej glownie dzialajacymi regulami - connection, lapowy, no albo synek dyrektora lub wlasciciela... Czyli ktos niekompetentny szybciej osiaga jedynie stopien swojej (wtornej juz byc moze) inkompetencji (pomimo swojej inkompetencji)... Mr. Green

Cytat:
Przykladów odwrotnych, gdzie mnóstwo zdolnych ludzi tkwi na swoim stanowisku i nie bardzo ma szanse na awans jest tez bez liku - pewnie wszyscy znamy.

No a ten wyzszy cytat potwierdza przeciez cala teorie: Ci zdolni (kompetentni) nie awansuja, poniewaz sa blokowani przez tych, ktorzy osiagneli juz swoj osobisty szczebel niekompetencji. Jego postulat przeciez:

Cytat:
2. Praca jest przez tych pracownikow wykonywana, ktorzy nie osiagneli jeszcze swoj osobisty stopien nieumiejetnosci (niekompetencji).


Hehehe... Realny, Nie wiem, czym jezdzisz z tego Nadmenu do Berlina i spowrotem - ale jesli pociagiem, serio polecam ta lekture Piwo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scientia_vinces
Gadula



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wien

PostWysłany: 23 Lis 2006, Czw 21:14    Temat postu:

Takie patyczki do uszu na przykład...
Jakby plaster salcesonu Neandertalczykowi pod nos podsunął, ciekawe jak długo by się zastanawiał? A to? Do ucha, bum. Małżowiny nie zapomnieć! Nie za głęboko, bez gwałtownych ruchów, ładnie, spokojnie, miarowo, systematycznie, kręcić, obracacać, wiercić, powtórzyć. I druga strona...

Mieszkając swego czasu na szóstym piętrze i korzystając z tych nielicznych momentów, kiedy w PRL-owskiej rzeczywistości nie dane było mi zakosztować uroków awarii windy, połączonych z wspinaniem się po schodach, z zadyszką, z kilometrami krzywych poręczy i murmoleniem pod nosem słów, których ze względu na bon-ton przytaczać nie będę, odnalazłam odpowiedź na jedno z dręczących mnie wówczas pytań. Gdzie podziały się złotówki? Mowa tutaj, rzecz jasna, o rasowych złotówkach z epoki kopernikowskich patoli. Otóż... złotówki podziały się pod śrubami w windzie – i nikogo w zasadzie to nie dziwi, jeżeli wiadomo, że klasyczna podkładka kosztowała dwa złote... Gdyby nie te paskudne dziurki, które dyskwalifikowały "przemysłowe złotówki" jako środek płatniczy, możnaby codziennie, po obrobieniu jednej windy – a było ich na całym osiedlu sporo – wybrać się na dużą porcję lodów. Nikomu nie powinno to przeszkadzać, windy nie działały tak czy tak...

Problem z brakiem drobnych nie był jednak zjawiskiem lokalnym. Brak bilonu szeroko rozpowszechniony był również na Roztoczu, gdzie wysyłano mnie na wakacje (zapewne bym nabrała sił na kolejny rok wspinania się na szóste piętro). Wszystkie sklepy w wiejskiej rzeczywistości, bez wyjątku wszystkie – czyli jeden i drugi – cierpiały na notoryczny deficyt złotówek, mimo, iż – ostrożnie szacując w promieniu 50 kilometrów nie było żadnej windy. Uwielbiałam chodzić na zakupy – czyli czatować na moment, kiedy potrzebny był drut do nawlekania tytoniu, saletra, ropa do ciągnika albo muchozol – mogłam wówczas życzyć sobie resztę w dropsach albo pierniczkach. Niestety – trafiało się to dość rzadko, czego efektem, były stosy paczek z zapałkami, w których rozliczano wszystkie niewygodne końcówki w dorosłym świecie.

Zapałki smakowały dużo gorzej niż krówki mordoklejki – szczególnie te z zieloną siarką były niezjadliwe – nadawały się jednakże, podobnie jak złotówki, do wielu rzeczy całkowicie niesprzężonych z ich oficjalnym zastosowaniem. Można było na przykład przy pomocy odrobiny waty uformować z zapałki całkowicie naturalny patyczek do uszu... Ale komu to dzisiaj potrzebne? Złotówek nie ma wprawdzie nadal – obecnie jednakże bardziej z racji bezrobocia, aniżeli produkcji dźwigów osobowych; mamy jednakże góry patyczków. Dwustronnych. Kolorowych. Z końcówkami ostrymi, końcówkami nasączonymi wyciągiem ziołowym dla podrażnionych uszu, specjalnym ekstraktem dla niemowląt, emulsją do zmywania makijażu...


Pochwalony!

Może jednak warto byłoby zapytać? Tak mimochodem naturalnie aby nie rzucało się w oczy. Wtopić na przykład między aspirynę, herbatkę z rumianku i maść wspomagającą gojenie niewinne pytanie: "A może coś na niemanie-wątpliwości?" I zaraz potem, wyprzedzając "a niech mi pani jeszcze syrop na kaszel dołoży", wyrzucone z siebie na jednym oddechu dla niepoznaki, dodać "łatwo przyswajalne najchętniej; może być w aerozolu, bo wie pani – od tych wątpliwości to inhaluję i tak systematycznie".
Apteka wydaje się być jedynym ratunkiem. Nie wyobrażam sobie bowiem jak inaczej pozbyć się tej niemiłej dolegliwości – tych wątpliwości znaczy się. Są wszędzie... na przykład parę zdań wyżej... Dlaczego mówi się syrop na kaszel? Nie powinno być przeciw kaszlowi? I jak się ten kaszel w ogóle odmienia? Kaszlowi? Kaszelu? Kaszlu? Od kaszlu? Przeciwkaszlowy! PRZECIWKASZLOWY! Uff! Jedna mniej! Ale niestety tylko jedna. Nie, z tym stanowczo coś trzeba zrobić. Potraktować te wątpliwości czymś toksycznym, radykalnym, wszechmogącym. Musi być na to jakieś lekarstwo, panaceum, antidotum.

Kłopot w tym, że mam wątpliwości (sic!) co do tego, iż dam sobie radę sama. Ech, nie byłoby kiedyś z tym żadnego problemu. W aptece dostępny był spirytus salicylowy, aviomarin, chlorchinaldin, landrynki mentolowe i biseptol. Z grubsza na tym kończył się asortyment, a nawet jeśli coś pominęłam – materiałów opatrunkowych plus właśnie przepisanych nam przez lekarza preparatów nie było i tak. Bez trudności można było zatem samodzielnie i na własne oczy przekonać się, że tego, czego właśnie nam potrzeba, nie ma z całą pewnością. No... a teraz.... Teraz to już inna para kaloszy. I znów te wątpliwości... trafiłam do apteki czy jakiejś drogerii? Nie, nie mówię o prezerwatywach. (Te sprzedaje się już dzisiaj na stacjach benzynowych, żabkach, biedronkach i innych gadach. Cukiernie też oferują bogatą paletę wyrobów STOMIL-opodobnych... o smaku truskawkowym, malinowym, bananowym – patrz druga półka na lewo – zaraz koło... yyyyy... rurek z kremem).

Mam na myśli – w sumie – całą resztę. Taki "hier bin ich mensch, hier kauf ich ein"-dm chociażby. Co to właściwie jest? Testy ciążowe, zapałki, chusteczki higieniczne, otwieracz do konserw, apaszki, płyn do udrażniania kanalizacji, wafelki niskokaloryczne w polewie czekoladowej z chrupiącym nadzieniem kokosowym, wkładki do butów, migdały bio, migdały normalne, migdały siekane, migdały obierane, mieszanka migdałowokokosowa, suszone śliwki, proszek do czyszczenia delikatnych powierzchni o smaku, tfu, zapachu kokosowym, płyn do płukania tkanin z dodatkiem białek jedwabiu, woda mineralna z czarodziejskim gwintem, herbatka PRZECIWKASZLOWA (yes! yes! yes!), pasta do butów nadająca megapołysk z ekstraktem z naturalnego wosku szczęśliwych pszczół, antyalergiczna szczoteczka do zębów zmieniająca kolor pod zimną wodą, wkładki przeciw molom w kształcie chmurki, motylka i kaczuszki, wykałaczki z nadzieniem eukaliptusowym, gąbki do czyszczenia rdzawych zacieków, osadów z mydła, plam z wody, plam innych, cholera wie czego jeszcze, świeczki niedymki, torebki niekapki, terefere niebarabara... Co to właściwie jest?

I w aptece to samo! Nie dość, że są i bandaże, i lignina, i papier toaletowy i wszystkie inne możliwe i niemożliwe produkty higieniczno-opatrunkowo-a-Bóg-to-jeden-tylko-jeden-wie-jakie-i-do-czego... to jest i tu jeszcze... ogromny wybór pilniczków do paznokci zapobiegającym matowieniu i rozdwajaniu się płytki oraz twardnieniu skórek, jak i szamponów przeciwłupieżowych nadających megapołysk (ale bez tych szczęsliwych pszczół tym razem) i zapobiegającym rozdwajającym się końcówkom. Nie ma mowy! Nie połapię się w tym sama...
Może jednak warto zapytać? Jeśli są kapsułki, tabletki, drażetki, czopki, emulsje, balsamy, maści, nalewki, żele i granulki na dobry humor, depresje, rozwolnienie, nerwicę, stany lękowe, stany nadpobudliwości, bezsenność, zgagę... musi być do jasnej Anielki przecież coś na wątpliwości!

"Nie mam kiedy odpisać na korespondencję. Pisze do mnie (...) PizzaHut" – mówił Adaś Miałczyński w "Dzień świra" – i ze mną jest podobnie. Generalnie niczego mi w zasadzie nie potrzeba – mam do kogo się uśmiechnąć, jestem bardziej zdrowa niż chora, mam parę nieprzeczytanych książek, dwie paczki fajek (plus jedna rezerwowa na czarną godzinę schowaną za trzecim tomem anatomii), dzięki dwóm parom skarpet ciepłe stopy, pobiłam przedwczoraj mój rekord w MineSweeper, w lodówce czeka na mnie ulubiony jogurt wiśniowy i kawałek żółtego sera. Niczego mi w zasadzie nie potrzeba... Tak mi się przynajmniej wydawało... aleeeee.... chyba coś jest ze mną jednak nie tak... bo wszyscy dookoła informują mnie notorycznie o tym, iż mam całą masę potrzeb, a nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Takie patyczki do uszu... mam w łazience dwa rodzaje... i... nie potrafię się bez nich obejść. Więc przeglądam sumiennie pocztę, bo w "Nad Niemnem" o preparatach ujędrniających z wciągiem z nagietka oraz balsamach nadających matowym patriom kaszmirową miękkość nie piszą...

Podobnie jest z dezodorantem antyperspiracyjnym. Ze dwa tygodnie uczyłam się tego wyrazu, nim wreszcie mogłam spokojnie skoncentrować się na sumiennym jego stosowaniu, by przekonać się na własnej skórze, iż jest absolutnie nieodzowny. Antyperspiracyjny. Antyperspiracyjny. Antyperspiracyjny. Ha! Byłabym z siebie prawie dumna, gdyby nie fakt, iż nie tylko PizzaHut do mnie pisze... Znajduję codziennie w skrzynce pocztowej stertę broszur z nowymi słówkami, których koniecznie wypadałoby się nauczyć. Liposomy. Lipgloss quarz. Żel peelingujący drobnoziarnisty. Panthenol. Long-lasting. Acrylic powder. Professional liquid. Bell twist style. Bulion Konfetti brokat. Royal Cosmo. Super Sine Diamonds. Classic Compact Smooth & Soft. Conditioning Curl Up Deep Look. Duo Eye Shadow Hydratant. Elegance waterproof extravolume max x4 3D. Glimmering loose fluid. Satin Care & Strong Fashion MultiColor. Ultrabrilliant Ultrashine wet & dry... Polybond Precision Ink Eyeliner ... i Feather Lash... [link widoczny dla zalogowanych] ...że się o innych branżach już rozpisywać nie będę...

Ale... jakoś mi do tej pory... eeee... przecież mi też powinno być to potrzebne, skoro potrzebne jest wszystkim dookoła? Nie może przecież być, aby moje potrzeby kończyły się na patyczkach do uszu... Chyba... yyyy... może warto w tej aptece zapytać?


Jak to mówił Adaś? "Boli mnie, gdy wyrzucam dodatki z gazety, widząc oczami myśli padające lasy. Dom wyrzucam, dąb pada. Turystykę – lipa. Komunikaty – świerki jak zimowe kwiaty. Automoto – jak maszty upadają sosny. Supermarket to modrzew. Klon – nieruchomości. Mój komputer – i buk się korzeniem nakrywa. A z każdym precz-dodatkiem ich żywicą krwawię."
I jeszcze coś... prócz tych dodatków... reklam... informacji... i innych zeszycików z hasłem "bierz i dawaj, dawaj"... Nieomal codziennie znajduję w skrzynce listy z wołaniem o "dawaj" nieco innego gatunku. Raz są to dzieciaczki z wielkimi czarnymi brzuszkami, innym razem niewidomi, czasem ofiary katastrof albo bezdomne psy, poturbowane koty albo chomiki z ułamanym ząbkiem, świnki morskie z przeciętym uszkiem, papużki z krzywym skrzydełkiem, ulotki z pociachanym wielorybem i wycinanym lasem w dorzeczu Amazonki (na te dodatki, które Adaś wyrzucał).

I im wszystkim niewątpliwie trzeba pomóc. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Trzeba im pomóc.
Tylko potem.
Jak już się uda pozbyć tych wątpliwości. Wątpliwości, że więcej już mieć nie można. Wątpliwości, iż teraz już wolno być szczęśliwym. Wątpliwości, że teraz już żyje się naprawdę. Wątpliwości, że już nie może być absolutnie żadnych niespełnionych potrzeb. Wtedy niewątpliwie trzeba zacząć żyć bez systemu nawigacyjnego w supermarkecie, by odnaleźć bułki na tysiącach metrów kwadratowych powierzchni handlowej. Tak, wtedy na pewno. Może to już jutro? Neandertalczyk patrząc na patyczek do uszu, rzekłby pewnie, że raczej wczoraj, ale my przecież homo sapiensy, a nie głupole z Neandertalu...
Wiemy lepiej – nawet bez pytania w aptece.


Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
daysleeperHH
Megauser



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: miasto byznesu i rozpusty

PostWysłany: 24 Lis 2006, Pią 13:21    Temat postu:

te patyczki do uszu - nie za gleboko , bez gwaltownych ruchow - qrde nabralem innych skojarzen, hehe

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum nasz deutschland Strona Główna -> Nasze amatorskie filozofowanie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin